sobota, 26 stycznia 2013

Wczorajszy dzień znów spędziliśmy w Lublinie,do domu dojechaliśmy koło 18:30 Wszystko przebiegło dobrze za wyjątkiem tego że po wkłuciu do portu centralnego krew nie poszła.Trzeba było więc ukłuć jeszcze w rączkę i założyć wenflon przez który pobrano badania i podano chemię,a do portu wstrzyknięto lek który miał za zadane rozpuścić powstały skrzep w żyle głównej który zablokował prawidłowy wypływ krwi z tego portu.Więc Maja była podłączona do dwóch kroplówek.Po 2 godzinach sprawdzono czy lek zadziałał i było ok- krew z portu  cofnęła się prawidłowo,Majkę to wczoraj nie uchroniło przed stresem i bólem który towarzyszy wkłuciom ,nawet wyciąganie igieł nie należy do przyjemności kiedy trzeba odkleić skórkę( plaster do vascu portu) która bardzo mocno przywiera do skóry(bardzo ciężko jest to odlepić) i pod ciśnieniem wstrzyknąć heparynę do portu po czym wyciągnąć igłę.Płakała biedulka ,ale trzymam się nadziei że wszystko co przechodzi,że cierpi ma jakiś sens, że to pozwoli jej wrócić do zdrowia.
Hemoglobina wzrasta,inne wyniki plus minus ,mogą być jak to mówi dr,ale poziom cyklosporyny za niski i znów kombinacje z dawkowaniem,ma 79 a musi mieć ok 150 ,jak nie za wysoki to znów za niski.
Kolejna chemia 08.02.2013 wcześniej sterydy :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz