czwartek, 24 stycznia 2013

Nadal w oczekiwaniu na umowę z fundacji do podpisania i odesłania,obiecali wysłać w ciągu 10 dni,chyba że nasza poczta tak się spieszy...
Postanowiłam że jeśli  mi nie odpowiedzą do początku lutego ,nie będę podpisywała z nimi umowy bo to będzie koniec okresu rozliczeniowego,więc co mi po fundacji?
Prywatni darczyńcy raczej się nie znajdą, jedynie co mogłabym pozyskać dla dziecka na leczenie to 1% z podatku,ale ,,na co komu musztarda po obiedzie?",jeśli nie będzie wpływów na subkonto fundacji,(na które cicho liczyłam z tego 1%) to po co mi ta umowa.Każdemu może się to wydawać takie kolorowe ,ale wcale tak nie jest.Kilka osób mnie pytało  czy mam już coś z fundacji,ludzie to wcale tak nie jest ,najpierw trzeba uzbierać jakieś środki poprzez apele itd (tu ten 1%)potem zbierać rachunki,a dopiero kiedy są można je wysłać do sprawdzenia i ew zwrotu poniesionych kosztów.A nam nawet umowy nie przysłano,przecież jeszcze tyle do zrobienia.Tylko wszystko stoi w martwym punkcie.
 Na początku choroby mojej córeczki znalazło się kilka osób które mi pomogły-za co im bardzo, ale to bardzo dziękuję. Leczenie i wszystko z nim związane jest bardzo drogie,jutro kolejny wyjazd kolejne leki,,,a my mamy puste kieszenie.Leki nie są refundowane ,a jeśli już są to tylko w części,taki nasz NFZ.Żyć nie umierać.../

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz