Nadal
w oczekiwaniu na umowę z fundacji do podpisania i odesłania,obiecali
wysłać w ciągu 10 dni,chyba że nasza poczta tak się spieszy...
Postanowiłam
że jeśli mi nie odpowiedzą do początku lutego ,nie będę podpisywała z
nimi umowy bo to będzie koniec okresu rozliczeniowego,więc co mi po
fundacji?
Prywatni
darczyńcy raczej się nie znajdą, jedynie co mogłabym pozyskać dla
dziecka na leczenie to 1% z podatku,ale ,,na co komu musztarda po
obiedzie?",jeśli nie będzie wpływów na subkonto fundacji,(na które cicho
liczyłam z tego 1%) to po co mi ta umowa.Każdemu może się to wydawać
takie kolorowe ,ale wcale tak nie jest.Kilka osób mnie pytało czy mam
już coś z fundacji,ludzie to wcale tak nie jest ,najpierw trzeba
uzbierać jakieś środki poprzez apele itd (tu ten 1%)potem zbierać
rachunki,a dopiero kiedy są można je wysłać do sprawdzenia i ew zwrotu
poniesionych kosztów.A nam nawet umowy nie przysłano,przecież jeszcze
tyle do zrobienia.Tylko wszystko stoi w martwym punkcie.
Na
początku choroby mojej córeczki znalazło się kilka osób które mi
pomogły-za co im bardzo, ale to bardzo dziękuję. Leczenie i wszystko z
nim związane jest bardzo drogie,jutro kolejny wyjazd kolejne leki,,,a my
mamy puste kieszenie.Leki nie są refundowane ,a jeśli już są to tylko w
części,taki nasz NFZ.Żyć nie umierać.../
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz