sobota, 29 grudnia 2012

Wczorajszy dzień był dla nas wszystkich bardzo męczący a zwłaszcza dla Majki.Wstaliśmy o 3 w nocy i przed 4 już wyjechaliśmy.Na miejscu w Lublinie byliśmy ok 7 rano,jak to zawsze bywa najpierw zapisy na izbie przyjęć,badanie.Kiedy trafiliśmy na odział dzienny byliśmy jako pierwsi.Tylko że wyjechaliśmy jako ostatni-jak to przysłowie mówi "ostatni będą pierwszym."



Najzwyczajniej w świecie pielęgniarka która miała zadbać o Maje zapomniała podać chemii.Pani dr zrobiła badania krwi wkłuła się w port zbadała dokładne Majkę i my czekaliśmy na dalszy etap czyli wyniki badań i podanie chemii,ale czas mijał a nic nam nie podawano,ok godz 13 pani dr przechodząc zapytała czy już jesteśmy po chemii,na co my ze zdziwieniem,że nic nam nie podano. Dopiero wtedy odezwał się alarm do pani pielęgniarki gdzie jest nasza chemia i czemu do tej pory jej nie podano.Więc o 13 Majka została podłączona do kroplówki z chemią. Przez to wszystko zostaliśmy w szpitalu do 17 bo oczywiście po 15 nikt nie miał czasu by majce przepłukać port cheparyną i wyciągnąć igłę z portu,no niestety tak bywa,ale nikt nie zważa na to że dziecko jest bardzo zmęczone i głodne bo cóż to kanapki które się zabiera z domu.Tak więc do domu dotarliśmy po 21 zachaczając po drodze aptekę,gdzie nawet nie wspomnę ile zostawiliśmy,ale wiemy że trzeba.Maja po zażywaniu ciągłym antybiotyku nabawiła się grzybicy w buzi,ma pleśniawki i obrzęki.A antybiotyki nadal musi brać przez cały okres leczenia więc doszło masę leków.Za kilka dni znów zaczynamy cykl sterydów już teraz wiemy że tak będzie ,tym razem jednak zapisano nam hydroxysinum na uspokojenie przy sterydach.Za tydz jedziemy na badania krwi a za dwa na chemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz