Wczorajszy
dzień był dla nas wszystkich bardzo męczący a zwłaszcza dla
Majki.Wstaliśmy o 3 w nocy i przed 4 już wyjechaliśmy.Na miejscu w
Lublinie byliśmy ok 7 rano,jak to zawsze bywa najpierw zapisy na izbie
przyjęć,badanie.Kiedy trafiliśmy na odział dzienny byliśmy jako
pierwsi.Tylko że wyjechaliśmy jako ostatni-jak to przysłowie mówi
"ostatni będą pierwszym."
Najzwyczajniej
w świecie pielęgniarka która miała zadbać o Maje zapomniała podać
chemii.Pani dr zrobiła badania krwi wkłuła się w port zbadała dokładne
Majkę i my czekaliśmy na dalszy etap czyli wyniki badań i podanie
chemii,ale czas mijał a nic nam nie podawano,ok godz 13 pani dr
przechodząc zapytała czy już jesteśmy po chemii,na co my ze
zdziwieniem,że nic nam nie podano. Dopiero wtedy odezwał się alarm do
pani pielęgniarki gdzie jest nasza chemia i czemu do tej pory jej nie
podano.Więc o 13 Majka została podłączona do kroplówki z chemią.
Przez to wszystko zostaliśmy w szpitalu do 17 bo oczywiście po 15 nikt
nie miał czasu by majce przepłukać port cheparyną i wyciągnąć igłę z
portu,no niestety tak bywa,ale nikt nie zważa na to że dziecko jest
bardzo zmęczone i głodne bo cóż to kanapki które się zabiera z domu.Tak
więc do domu dotarliśmy po 21 zachaczając po drodze aptekę,gdzie nawet
nie wspomnę ile zostawiliśmy,ale wiemy że trzeba.Maja po zażywaniu
ciągłym antybiotyku nabawiła się grzybicy w buzi,ma pleśniawki i
obrzęki.A antybiotyki nadal musi brać przez cały okres leczenia więc
doszło masę leków.Za kilka dni znów zaczynamy cykl sterydów już teraz
wiemy że tak będzie ,tym razem jednak zapisano nam hydroxysinum na
uspokojenie przy sterydach.Za tydz jedziemy na badania krwi a za dwa na
chemię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz