Drodzy ,kochani przyjaciele Majeczki.
Bardzo dawno nas tutaj nie było,ale śpieszymy się do Was z wiadomością ,że Maja rośnie i ma się dobrze.
Dziewczynka nam urosła już taaaka dużża.
Borykamy się wprawdzie z wieloma przeciwnościami losu ,chorobami towarzyszącymi stale,
ale jest coś co nas motywuje.
Najgorsza Choroba HLH miejmy nadzieję odeszła na zawsze,GvHD również nie daje o sobie znać.
Są powikłania po leczeniu i przeszczepie w postaci braku odporności,jest cukrzyca typu 1 (niestety trzustka nie dała rady)
Jest niedoczynność tarczycy,niedomykalność zastawki trójdzielnej, oraz problemy nefrologiczne,jednak choroby są stale leczone i trzymane w ryzach,a co najważniejsze :
-Maja żyje i rozwija się jak każda dziewczynka w jej wieku-Wszak chodzi już do klasy 2 ,
a w zasadzie już ją kończy(nauczanie indywidualne,ale bardzo często z grupą dzieci ,kiedy tyko Maja nie jest chora) i jest już dużą panienką. I muszę Wam napisać ,że za rok przystąpi do I Komunii Św.
Tyle Wam zawdzięczamy ,gdyby nie Wy,,,
Proszę pamiętajcie o Mai podczas swoich rozliczeń podatkowych,Maja wciąz należy do fundacji, pomoże to nam w leczeniu chorób przewlekłych,jeśli macie ochotę napiszcie też czasami do niej.
Maja już sama czyta i na pewno będzie jej bardzo miło kiedy przypomni sobie osoby ,które są z nią od tak długiego czasu.
A teraz pozdrawiamy Was serdecznie i gorąco życząc dużo zdrowia ,trzymajcie nadal kciuki
za Maję i przesyłajcie pozytywne wibracje.
Maja z mamą.
Pomoc dla Majki
Moja córeczka Maja wraz z nami prosi was o pomoc
czwartek, 23 maja 2019
sobota, 4 lutego 2017
1 % dla Mai
Nowe problemy
Witam was kochani.
Nie bywam często na blogu ,a jeśli już ,to aby coś napisać muszę mieć dostęp przez komputer,bo z tel nie potrafię do Was napisać.
\Dzis udalo mi się dostać .
Od świąt zmieniło się w naszym życiu znów trochę ,niestety nie na lepsze.
U Mai zaraz przed Sylwestrem zdiagnozowano Cukrzycę posterydową insulinozależną.
Maja spędziła dwa tygodnie w szpitalu ,początkowo pod pompą z insuliną 24 /h i kroplowkami, po kilku dniach zeszła na zastrzyki insulinowe i ma je do dziś.
Po wyjsciu ze szpitala z cukrzycą mieliśmy tylko kilka dni przerwy ,po czym kilejna wizyta ,tym razem na transplantologii ,na bilans poprzeszczepowy (3 lata po przeszczepie)
U Mai zdiagnozowano złogi w woreczku zólciowym, kamica ? na razie obserwacja.
Tego samego dnia jeszcze w szpitalu u Mai wystapił krwotok podczas wypróżniania się.
Był on na tyle mocny ,ze potrzebna była konsultacja chirurgiczna.
U Mai zdiagnozowano szczelinę odbytu,która pękła.
Leczymy ją więc na razie na dwie dodatkowe choroby ,a za 4 dni znów jedziemy do Lublina na kontrolę.
Wydaje się ,że leczenie nie będzie miało nigdy końca,tak jak np cukrzyca z którą przyjdzie nam już żyć pewnie zawsze.
Odbyliśmy szkolenia w zakresie życia z cukrzycą. Łatwe to nie jest i nigdy nie będzie.
Dobrze ,ze Maja wiele rozumie i jakoś wspólnymi siłami dajemy radę.
Niestety tak ciężkie leczenie jakie Maja przeszła prędzej czy później dało by o sobie znać.
Jedno kosztem drugiego.
,, Życie jest małą ściemniarą,
wróblicą, wygą i cwaniarą
Plącze nam nogi i mówi idź! " ....
Nie bywam często na blogu ,a jeśli już ,to aby coś napisać muszę mieć dostęp przez komputer,bo z tel nie potrafię do Was napisać.
\Dzis udalo mi się dostać .
Od świąt zmieniło się w naszym życiu znów trochę ,niestety nie na lepsze.
U Mai zaraz przed Sylwestrem zdiagnozowano Cukrzycę posterydową insulinozależną.
Maja spędziła dwa tygodnie w szpitalu ,początkowo pod pompą z insuliną 24 /h i kroplowkami, po kilku dniach zeszła na zastrzyki insulinowe i ma je do dziś.
Po wyjsciu ze szpitala z cukrzycą mieliśmy tylko kilka dni przerwy ,po czym kilejna wizyta ,tym razem na transplantologii ,na bilans poprzeszczepowy (3 lata po przeszczepie)
U Mai zdiagnozowano złogi w woreczku zólciowym, kamica ? na razie obserwacja.
Tego samego dnia jeszcze w szpitalu u Mai wystapił krwotok podczas wypróżniania się.
Był on na tyle mocny ,ze potrzebna była konsultacja chirurgiczna.
U Mai zdiagnozowano szczelinę odbytu,która pękła.
Leczymy ją więc na razie na dwie dodatkowe choroby ,a za 4 dni znów jedziemy do Lublina na kontrolę.
Wydaje się ,że leczenie nie będzie miało nigdy końca,tak jak np cukrzyca z którą przyjdzie nam już żyć pewnie zawsze.
Odbyliśmy szkolenia w zakresie życia z cukrzycą. Łatwe to nie jest i nigdy nie będzie.
Dobrze ,ze Maja wiele rozumie i jakoś wspólnymi siłami dajemy radę.
Niestety tak ciężkie leczenie jakie Maja przeszła prędzej czy później dało by o sobie znać.
Jedno kosztem drugiego.
,, Życie jest małą ściemniarą,
wróblicą, wygą i cwaniarą
Plącze nam nogi i mówi idź! " ....
sobota, 24 grudnia 2016
Zdrowych Wesolych Świąt
Kochani ,już dawno nic nie pisałam na blogu ,a to dlatego ,że nie mogłam się na niego dostać.
Dziś jest magiczna noc Wigilia
Razem z Mają chcemy życzyć każdemu dużo zdrowia ,miłości i czystych serc.
Niech ten świąteczny czas będzie dla każdego piękny ,niech otaczają nas tylko życzliwi ludzie,a troski pójdą w zapomnienie.
Życzymy również szczęśliwego Nowego Roku 2017.
Te życzenia,oraz to czego sami pragniecie dla siebie przesyła Maja z rodziną.
niedziela, 27 marca 2016
Wielkanoc 2016
Całą rodziną chcielibyśmy życzyć każdemu Zdrowych,pogodnych Świąt.
Niech radosne Alleluja będzie dla Was
ostoją zwycięskiej miłości i niezłomnej wiary.
Niech pogoda ducha towarzyszy Wam
w trudzie każdego dnia,
a radość serca w czasie zasłużonego odpoczynku.
Wesołego Alleluja życz Maja z całą rodziną.
Jakiś czas blog był niedostępny,ale dziś z okazji Świąt Wielkanocnych postanowiłam uruchomić go na nowo ,chcemy powrócić do pisania,bo wiem ,ze wielu z Was na to czeka.
Pozdraiwamy.
sobota, 23 stycznia 2016
Zabieg -pobyt na chirurgii
Witam serdecznie.
Ostatnie dni były dla nas znowu stresujące.Wczoraj wróciliśmy ze szpitala w Lublinie , gdzie byliśmy od czwartku ,a dokładnie był to oddział chirurgii dla dzieci.
Maja miała usunięty vascu port,o którym pisałam już tak dużo razy ,że jest uszkodzony.
Zabrali Maję o godz 9:50 ,a wróciła dopiero o 12:00 stresu dużo,a zwłaszcza dlatego,że Maja ma bardzo niskie TSH ( wtórna niedoczynność tarczycy) i anestezjolog nie chciała nam wyrazić zgody na narkozę za bardzo,ale ostatecznie podpisała i zabrali Majeczkę na stół.
Była niezmiernie dzielna wcale nie płakała kiedy została zabrana od nas,wiedziała ,że będziemy na nią czekać ,wiedziała ,że dostanie głeboką narkozę i będzie spała,że nie poczuje bólu.
Przyjechała już wybudzona i opowiadała zachrypniętym głosem ,że Panie jej dały do przytulenia lalkę barbie,że było tam dużo,,chłopaków" (tutaj prawdopodobnie lekarzy ,pielęgniarzy lub podobnie :) dla Mai to chłopaki,Mówiła ,że nic ,a nic nie płakała )
Rana po wyjęciu portu zeszyta ,szwy do wyciągnięcia za ok tydzień.Boli,ale to naturalne,Maja tylko wciąz mówi,że boli ją port,nie może uwierzyć ,że juz go nie ma.
Wyszliśmy do domu kilka godzin po operacji ,
bo Maja dobrze się czuła.w zasadzie to już godzinę po chciała wstawać i chodzić,
nie wspominając o piciu i jedzeniu,nie mogła wytrzymać i trochę się nawet obraziła,że jej nie pozwalają.
Jesteśmy w domu i cieszymy się ,że wszystko poszło ok ,że organizm poradził sobie
z narkozą.
Wiadomo ,że każda operacja
i głęboka narkoza
jest bardzo niebezpieczna
i podpisując zgodę na nią ,musimy wiedzieć czym to grozi,tym bardziej kiedy organizm jest tak wyniszczony po przeszczepie
i długotrwałym leczeniu sterydami ,chemią ... ,no i ta niedoczynność tarczycy.
W tej sytuacji narkoza była wysokiego ryzyka,dlatego tak bardzo się obawialiśmy czy Maja się wybudzi.
Nie wiemy też co było nie tak z tym portem,co się z nim stało,czy nie było skrzepów,narośli...
Zapomnieliśmy o to zapytać.
Kolejna wizyta w szpitalu już wkrótce bo 5 lutego,mamy wizytę na transplantologii,a 17 lutego wyjeżdżamy na kilka dni w celu diagnostyki na oddział endokrynologii też w Lublinie.
Zaliczymy chyba większość oddziałów w tym szpitalu .
Dziękujemy z całego serca tym ,którzy w tych trudnych dla nas chwilach byli z nami,
wspierali dobrym słowem.
Trzymajcie jeszcze kciuki 29 stycznia,będzie to wtedy trudny dzień dla mnie samej.
Co nas nie zabije to nas wzmocni. :)
Ostatnie dni były dla nas znowu stresujące.Wczoraj wróciliśmy ze szpitala w Lublinie , gdzie byliśmy od czwartku ,a dokładnie był to oddział chirurgii dla dzieci.
Maja miała usunięty vascu port,o którym pisałam już tak dużo razy ,że jest uszkodzony.
Zabrali Maję o godz 9:50 ,a wróciła dopiero o 12:00 stresu dużo,a zwłaszcza dlatego,że Maja ma bardzo niskie TSH ( wtórna niedoczynność tarczycy) i anestezjolog nie chciała nam wyrazić zgody na narkozę za bardzo,ale ostatecznie podpisała i zabrali Majeczkę na stół.
Była niezmiernie dzielna wcale nie płakała kiedy została zabrana od nas,wiedziała ,że będziemy na nią czekać ,wiedziała ,że dostanie głeboką narkozę i będzie spała,że nie poczuje bólu.
Przyjechała już wybudzona i opowiadała zachrypniętym głosem ,że Panie jej dały do przytulenia lalkę barbie,że było tam dużo,,chłopaków" (tutaj prawdopodobnie lekarzy ,pielęgniarzy lub podobnie :) dla Mai to chłopaki,Mówiła ,że nic ,a nic nie płakała )
Rana po wyjęciu portu zeszyta ,szwy do wyciągnięcia za ok tydzień.Boli,ale to naturalne,Maja tylko wciąz mówi,że boli ją port,nie może uwierzyć ,że juz go nie ma.
Wyszliśmy do domu kilka godzin po operacji ,
bo Maja dobrze się czuła.w zasadzie to już godzinę po chciała wstawać i chodzić,
nie wspominając o piciu i jedzeniu,nie mogła wytrzymać i trochę się nawet obraziła,że jej nie pozwalają.
Jesteśmy w domu i cieszymy się ,że wszystko poszło ok ,że organizm poradził sobie
z narkozą.
Wiadomo ,że każda operacja
i głęboka narkoza
jest bardzo niebezpieczna
i podpisując zgodę na nią ,musimy wiedzieć czym to grozi,tym bardziej kiedy organizm jest tak wyniszczony po przeszczepie
i długotrwałym leczeniu sterydami ,chemią ... ,no i ta niedoczynność tarczycy.
W tej sytuacji narkoza była wysokiego ryzyka,dlatego tak bardzo się obawialiśmy czy Maja się wybudzi.
Nie wiemy też co było nie tak z tym portem,co się z nim stało,czy nie było skrzepów,narośli...
Zapomnieliśmy o to zapytać.
Kolejna wizyta w szpitalu już wkrótce bo 5 lutego,mamy wizytę na transplantologii,a 17 lutego wyjeżdżamy na kilka dni w celu diagnostyki na oddział endokrynologii też w Lublinie.
Zaliczymy chyba większość oddziałów w tym szpitalu .
Dziękujemy z całego serca tym ,którzy w tych trudnych dla nas chwilach byli z nami,
wspierali dobrym słowem.
Trzymajcie jeszcze kciuki 29 stycznia,będzie to wtedy trudny dzień dla mnie samej.
Co nas nie zabije to nas wzmocni. :)
wtorek, 12 stycznia 2016
Rozpoczęcie Nowego Roku
Od ostatniego wpisu minęło kilkanaście dni i chciałabym Wam przekazać kilka nowin ,które w między czasie nastąpiły w naszym życiu.
15 grudnia byliśmy w szpitalu na badaniach,na szczęście wyniki usg brzuszka są dobre,nie ma powiększonej czy niejednorodnej śledziony , wątroba też jest ok ,nie jest większa.Węzłów chłonnych nie widać,ale tez przeszkadzała w badaniu nadmierna tkanka tłuszczowa,więc obraz nie jest do końca widoczny.
W każdym bądź razie organy wydają się być prawidłowe.
Co do badań krwi ,wyglądało to znów nie ciekawie,ponieważ Vascu Port odmówił juz całkowicie posłuszeństwa i krew mimo podawania leków 2 razy ( było podejrzenie skrzepów)
nadal nie dał ani kropelki krwi mimo kilku prób wkłucia nowymi igłami,ostatecznie pobrali z żyły na rączce.
Zapadła decyzja o usunięciu go ,taki zabieg jest wykonywany na sali operacyjnej pod narkozą.
Doktor stwierdziła ,że nie ma najmniejszego sensu nadal go trzymać ,gdyż jest to dodatkowe źródło zakażenia,a nie wiadomo dlaczego jest niedrożny.
Więc dała nam skierowanie na chirurgię w tym samym szpitalu.
Wstępnie ustaliliśmy operacje na 07 stycznia ,gdzie mieliśmy pojawić się 6 juz na oddziale wieczorem.
Niestety Maja zachorowała i trzeba było wykonać wiele telefonów ,najpierw na chirurgie ,potem na transplantologie i znów na chirurgię,by zmienić termin.
W między czasie nasza dr zaleciła wykonanie nam CRP i morfologii oraz zbadanie Mai przez lekarza ,co też uczyniliśmy na szybko prywatnie.
Maja na szczęście osłuchowo w porządku, wynikiem choroby była jakaś infekcja górnych dróg oddechowych -prawdopodobnie krtań,bo Maja była mocna zachrypnięta i uskarżała się na bóle gardła zwłaszcza nocą.W takiej sytuacji żaden anestezjolog nie wyraził by zgody na narkozę.
Teraz już sytuacja została opanowana i gardło juz nie boli,ale kolejny termin mamy dopiero na 21 stycznia ,sama operacja odbędzie się 22 stycznia.
Musimy to jakoś pogodzić ,bo 21 mamy też po południu wizytę w poradni zdrowia u nas,najwyżej dotrzemy do szpitala koło 20:00
Ok 26 stycznia mamy znów wizytę na hematologii tez w Lublinie ,więc będziemy jeździli co chwile,chyba ,że też nam przełożą termin,bo mamy się pojawić na dziennym transplantologii
w dniu operacji by powiedziec co i jak.
Jak skończymy z Lublinem na styczeń ,to jeszcze na 29 ja mam zaplanowany zabieg mammotomiczny ,na który czekam też już bardzo długo,a chcę mieć to juz za sobą.
Mam nadzieję ,że wszystko będzie dobrze.
Potem na luty dokładnie na 17 lutego mamy umówiony termin do szpitala na endokrynologię
w Lublinie,musimy z Maja zostać kilka dni na diagnostykę ponieważ są przypuszczenia ,że różne powikłania po przeszczepie moga mieć związek z tarczycą ,lub są obecne jakieś choroby metaboliczne,oby nie,ale trzeba to wykluczyć.
Lekarzy niepokoi to ,że Maja mimo odstawienia sterydów nie gubi na wadze,są też inne objawy mogące niepokoić,dlatego zapadła taka decyzja ,a nie inna.
Potem znów hematologia w lutym i tak mamy dwa miesiące zawalone.
Na dzień dzisiejszy Maja czuje się dobrze,wysypka graftowa trochę odpuściła jedynie na twarzy jest nie ładnie, nasi lekarze stawiają w pierwszej kolejności endokrynologię przed fotoferezą,dlatego tez tak zrobimy,bo skutki wtórnej niedoczynności mogą nieść fatalne skutki na przyszłość.
Obym miała na tyle sił by to wszystko przetrwać.
Chciałabym tez Wam napisać,że zwróciłam się z prośbą o poznanie dawcy Mai do Poltransplantu
i dostałam niestety odmowę, zasłaniają się przepisami i ponoć obecnie nikt nie może poznać dawcy, ani dawca biorcy.
Chciałabym jednak się dowiedzieć ,co zrobiły osoby ,którym to jednak się udało ,bo wiem ,że doszło do takich spotkań mimo zakazu ,znajomości,czy inne sytuacje?
Bardzo proszę o rady ,co można jeszcze zrobić,bo z pisma które otrzymałam wynika ,że nawet listu z podziękowaniem ,bez podawania danych nie mogę napisać by dostarczyli tej osobie,a to dla nas bardzo smutne ,zresztą osoby ,które otrzymały od kogoś taki prezent jak życie wiedzą o co chodzi, inni mogą jedynie przypuszczać i spekulować co by zrobili ,albo czego by nie robili,ale jeśli by byli
w takiej sytuacji ,to by zrozumieli w 100 % co my czujemy nie mogą zrobić nic w tej sprawie.
No więc trochę się na dziś rozpisałam,myślę ,że przybliżyłam choć trochę naszą obecną sytuację.
Pozdrawiamy serdecznie i nie zapominamy o Was.
Prosimy Was o 1 % na dalsze leczenie
Może ktoś też pomoże mi roznieść ulotki?
Podeślę pod wskazany adres.
Dane do oddania 1 % na ulotce niżej.
15 grudnia byliśmy w szpitalu na badaniach,na szczęście wyniki usg brzuszka są dobre,nie ma powiększonej czy niejednorodnej śledziony , wątroba też jest ok ,nie jest większa.Węzłów chłonnych nie widać,ale tez przeszkadzała w badaniu nadmierna tkanka tłuszczowa,więc obraz nie jest do końca widoczny.
W każdym bądź razie organy wydają się być prawidłowe.
Co do badań krwi ,wyglądało to znów nie ciekawie,ponieważ Vascu Port odmówił juz całkowicie posłuszeństwa i krew mimo podawania leków 2 razy ( było podejrzenie skrzepów)
nadal nie dał ani kropelki krwi mimo kilku prób wkłucia nowymi igłami,ostatecznie pobrali z żyły na rączce.
Zapadła decyzja o usunięciu go ,taki zabieg jest wykonywany na sali operacyjnej pod narkozą.
Doktor stwierdziła ,że nie ma najmniejszego sensu nadal go trzymać ,gdyż jest to dodatkowe źródło zakażenia,a nie wiadomo dlaczego jest niedrożny.
Więc dała nam skierowanie na chirurgię w tym samym szpitalu.
Wstępnie ustaliliśmy operacje na 07 stycznia ,gdzie mieliśmy pojawić się 6 juz na oddziale wieczorem.
Niestety Maja zachorowała i trzeba było wykonać wiele telefonów ,najpierw na chirurgie ,potem na transplantologie i znów na chirurgię,by zmienić termin.
W między czasie nasza dr zaleciła wykonanie nam CRP i morfologii oraz zbadanie Mai przez lekarza ,co też uczyniliśmy na szybko prywatnie.
Maja na szczęście osłuchowo w porządku, wynikiem choroby była jakaś infekcja górnych dróg oddechowych -prawdopodobnie krtań,bo Maja była mocna zachrypnięta i uskarżała się na bóle gardła zwłaszcza nocą.W takiej sytuacji żaden anestezjolog nie wyraził by zgody na narkozę.
Teraz już sytuacja została opanowana i gardło juz nie boli,ale kolejny termin mamy dopiero na 21 stycznia ,sama operacja odbędzie się 22 stycznia.
Musimy to jakoś pogodzić ,bo 21 mamy też po południu wizytę w poradni zdrowia u nas,najwyżej dotrzemy do szpitala koło 20:00
Ok 26 stycznia mamy znów wizytę na hematologii tez w Lublinie ,więc będziemy jeździli co chwile,chyba ,że też nam przełożą termin,bo mamy się pojawić na dziennym transplantologii
w dniu operacji by powiedziec co i jak.
Jak skończymy z Lublinem na styczeń ,to jeszcze na 29 ja mam zaplanowany zabieg mammotomiczny ,na który czekam też już bardzo długo,a chcę mieć to juz za sobą.
Mam nadzieję ,że wszystko będzie dobrze.
Potem na luty dokładnie na 17 lutego mamy umówiony termin do szpitala na endokrynologię
w Lublinie,musimy z Maja zostać kilka dni na diagnostykę ponieważ są przypuszczenia ,że różne powikłania po przeszczepie moga mieć związek z tarczycą ,lub są obecne jakieś choroby metaboliczne,oby nie,ale trzeba to wykluczyć.
Lekarzy niepokoi to ,że Maja mimo odstawienia sterydów nie gubi na wadze,są też inne objawy mogące niepokoić,dlatego zapadła taka decyzja ,a nie inna.
Potem znów hematologia w lutym i tak mamy dwa miesiące zawalone.
Na dzień dzisiejszy Maja czuje się dobrze,wysypka graftowa trochę odpuściła jedynie na twarzy jest nie ładnie, nasi lekarze stawiają w pierwszej kolejności endokrynologię przed fotoferezą,dlatego tez tak zrobimy,bo skutki wtórnej niedoczynności mogą nieść fatalne skutki na przyszłość.
Obym miała na tyle sił by to wszystko przetrwać.
Chciałabym tez Wam napisać,że zwróciłam się z prośbą o poznanie dawcy Mai do Poltransplantu
i dostałam niestety odmowę, zasłaniają się przepisami i ponoć obecnie nikt nie może poznać dawcy, ani dawca biorcy.
Chciałabym jednak się dowiedzieć ,co zrobiły osoby ,którym to jednak się udało ,bo wiem ,że doszło do takich spotkań mimo zakazu ,znajomości,czy inne sytuacje?
Bardzo proszę o rady ,co można jeszcze zrobić,bo z pisma które otrzymałam wynika ,że nawet listu z podziękowaniem ,bez podawania danych nie mogę napisać by dostarczyli tej osobie,a to dla nas bardzo smutne ,zresztą osoby ,które otrzymały od kogoś taki prezent jak życie wiedzą o co chodzi, inni mogą jedynie przypuszczać i spekulować co by zrobili ,albo czego by nie robili,ale jeśli by byli
w takiej sytuacji ,to by zrozumieli w 100 % co my czujemy nie mogą zrobić nic w tej sprawie.
No więc trochę się na dziś rozpisałam,myślę ,że przybliżyłam choć trochę naszą obecną sytuację.
Pozdrawiamy serdecznie i nie zapominamy o Was.
Prosimy Was o 1 % na dalsze leczenie
Może ktoś też pomoże mi roznieść ulotki?
Podeślę pod wskazany adres.
Dane do oddania 1 % na ulotce niżej.
środa, 23 grudnia 2015
Boże Narodzenie 2015
Aby wszyscy z Was znaleźli swoje
miejsce przy świątecznym stole,
by spełniły się Wasze najskrytsze marzenia, aby każdy kolejny dzień
był jeszcze lepszy od poprzedniego,
bądźmy dla siebie bardziej serdeczni, patrzmy na to co dobre,
a nie na to co nasz dzieli.
Wszystkiego najlepszego
na Święta i Nowy Rok.
Zdrowych ,pogodnych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia,
oraz pomyślności w Nowym 2016 Roku życzy Maja z rodziną.
Grudzień 2016r
poniedziałek, 14 grudnia 2015
Druga Rocznica Przeszczepu Szpiku
Jeśli śledzicie nasze losy od dawna ,to wiecie ,że właśnie dziś mija dwa lata od przeszczepu,dwa lata , dla nas często dość ciężkie i trudne,bo mamy komplikacje,ale najważniejsze -Maja żyje.
Maja żyje dzięki osobie ,która zdecydowała się ofiarować część siebie,bezinteresownie aby ktoś inny mógł żyć.
Osoba ta z pewnością nawet nie wiedziała komu oddaje swój szpik,po prostu go oddała,nie znajdziemy słów jakimi można wyrazić wdzięczność tej osobie za ten gest nigdy,nie da się ubrać tego w słowa,ani w czyny.
Mamy nadzieję,że dane nam będzie się dowiedzieć kim jest ta osoba,może już jutro poczynimy w tym kierunku jakieś kroki.
Mimo ,że przed nami jeszcze sporo ,wiele wyrzeczeń,leczenia i obaw,to ogromnie cieszymy się tym,że Maja żyje ,że może się uczyć nowych rzeczy ,może poznawać świat i się rozwijać.
Nie wyobrażam sobie aby jej zabrakło.
Rozpoczynając walkę z chorobą ponad trzy lata temu nie sądziliśmy ,że będzie trwała tak długo,że po drodze będziemy omijać bardzo poważne przeszkody ,a jednak udaje się nam jak do tej pory.
Nie może być inaczej i choćby trzeba było stanąć nawet na głowie ,to staniemy ,a Maja będzie zdrowa.
Ponoć 5 lat od przeszczepu ,jeżeli nic się nie będzie działo ,to można powiedzieć,że jest się zdrowym,dla nas też nadejdzie taki dzień i ja w to mocno wierzę.
Nie po to pokonaliśmy tyle barier aby się teraz poddać.
Chcemy poznać dawce ,oraz pokonać grafta i inne powikłania po leczeniu ,małymi krokami damy radę.
Jutro jedziemy na bilans do Lublina ,mamy sporo badań krwi ,Usg i inne.
Sporo spraw dot choroby do załatwienia.
W Lublinie musimy byc zaraz po 7 rano ,więc pobudka o 03:30 i wyjazd.
Dziękujemy ,że wciąż jesteście z nami.
Prosimy Was o podarowanie Mai 1% abyśmy mogli dalej walczyć o jej zdrowie i życie.
(Może ktoś zechce pomóc mi w roznoszeniu ulotek?- zainteresowane osoby proszę o kontakt,wyślę ulotki)
Maja żyje dzięki osobie ,która zdecydowała się ofiarować część siebie,bezinteresownie aby ktoś inny mógł żyć.
Osoba ta z pewnością nawet nie wiedziała komu oddaje swój szpik,po prostu go oddała,nie znajdziemy słów jakimi można wyrazić wdzięczność tej osobie za ten gest nigdy,nie da się ubrać tego w słowa,ani w czyny.
Mamy nadzieję,że dane nam będzie się dowiedzieć kim jest ta osoba,może już jutro poczynimy w tym kierunku jakieś kroki.
Mimo ,że przed nami jeszcze sporo ,wiele wyrzeczeń,leczenia i obaw,to ogromnie cieszymy się tym,że Maja żyje ,że może się uczyć nowych rzeczy ,może poznawać świat i się rozwijać.
Nie wyobrażam sobie aby jej zabrakło.
Rozpoczynając walkę z chorobą ponad trzy lata temu nie sądziliśmy ,że będzie trwała tak długo,że po drodze będziemy omijać bardzo poważne przeszkody ,a jednak udaje się nam jak do tej pory.
Nie może być inaczej i choćby trzeba było stanąć nawet na głowie ,to staniemy ,a Maja będzie zdrowa.
Ponoć 5 lat od przeszczepu ,jeżeli nic się nie będzie działo ,to można powiedzieć,że jest się zdrowym,dla nas też nadejdzie taki dzień i ja w to mocno wierzę.
Nie po to pokonaliśmy tyle barier aby się teraz poddać.
Chcemy poznać dawce ,oraz pokonać grafta i inne powikłania po leczeniu ,małymi krokami damy radę.
Jutro jedziemy na bilans do Lublina ,mamy sporo badań krwi ,Usg i inne.
Sporo spraw dot choroby do załatwienia.
W Lublinie musimy byc zaraz po 7 rano ,więc pobudka o 03:30 i wyjazd.
Dziękujemy ,że wciąż jesteście z nami.
Prosimy Was o podarowanie Mai 1% abyśmy mogli dalej walczyć o jej zdrowie i życie.
(Może ktoś zechce pomóc mi w roznoszeniu ulotek?- zainteresowane osoby proszę o kontakt,wyślę ulotki)
środa, 25 listopada 2015
Wyniki spadają
W ubiegłym tygodniu w piątek pojechaliśmy z Mają na badania do szpitala w Rzeszowie.
Trochę nie fajnie ,bo spadają wyniki ,hemoglobina wynosi tylko 9,0 ,ogólnie to krwinki czerwone lecą ,a do tego poziom immunoglobuliny jest bardzo niski i jak to lekarz nam powiedział ,to w zasadzie Maja się już nadaje do toczenia immunoglobulin.
Płytki krwi też poniżej normy .
15 grudnia jedziemy do Lublina na bilans,chciałabym bardzo aby do tego czasu wyniki wzrosły ,bo nie będzie ciekawie jeśli będą gorsze.
Takie wyniki tez nie przemawiają za dobrze jeśli chodzi o leczenie we Wrocławiu,dziecko do fotoferezy i wszystkich zabiegów związanych z przygotowaniem do fotoferezy powinno mieć wyniki w normie.
Skóra nadal brzydka ,sucha ,swędząca, gdzie nie gdzie już rany i sporo plam na całym brzuszku,oraz nogach.
Port naczyniowy coraz więcej robi problemów,ponad godzinę czasu trwała akcja pobierania krwi
z niego.Lekarz mówi ,że jest on drożny,ale musiał się przekręcić ,bo Maja rośnie i nie jest on już tak dobrze ułożony jak powinien-nie nadaje się absolutnie do zabiegów.
Natomiast zalecał aby go jeszcze nie usuwać bo może się przydać w innych celach.
Dopadło nas w domu jakieś choróbsko ,na razie to tylko katar i w Mai przypadku suchy kaszel,
ale miejmy nadzieję ,że szybko minie.
Aaa ,mamy zalecenie aby robić spirometrię u Mai bo za każdym razem okropnie kaszle przy pobieraniu krwi.
Lekarz być może obawia się grafta płucnego.
Przekażemy to naszej dr w Lublinie,to już za kilka dni.
A wiecie ,że 14 grudnia minie dwa lata od przeszczepu?
Każdego dnia dziękuję osobie ,która podarowała życie Mai i wierzę ,że kiedyś pokonamy nawet tego Grafta.
Kilka osób pytało mnie co Maja chciałaby dostać na Mikołaja za co dziękuję.
Uważam ,że dziecko cieszy się z każdego prezentu,który jest przeznaczony dla niego.
Gdybym miała tylko podpowiedzieć co lubi i czym się interesuje ,to są to klocki( zaczyna tworzyc różne budowle) chciała dostać drobne klocki-małe elementy lubi też różniaste masy plastyczne z których powstają przeróżniaste stworki. kleje brokatowe itp.
Jak każda dziewczynka lubi błyskotki i wszystko co kolorowe.
Dziękujemy za pamięć. :)
Trochę nie fajnie ,bo spadają wyniki ,hemoglobina wynosi tylko 9,0 ,ogólnie to krwinki czerwone lecą ,a do tego poziom immunoglobuliny jest bardzo niski i jak to lekarz nam powiedział ,to w zasadzie Maja się już nadaje do toczenia immunoglobulin.
Płytki krwi też poniżej normy .
15 grudnia jedziemy do Lublina na bilans,chciałabym bardzo aby do tego czasu wyniki wzrosły ,bo nie będzie ciekawie jeśli będą gorsze.
Takie wyniki tez nie przemawiają za dobrze jeśli chodzi o leczenie we Wrocławiu,dziecko do fotoferezy i wszystkich zabiegów związanych z przygotowaniem do fotoferezy powinno mieć wyniki w normie.
Skóra nadal brzydka ,sucha ,swędząca, gdzie nie gdzie już rany i sporo plam na całym brzuszku,oraz nogach.
Port naczyniowy coraz więcej robi problemów,ponad godzinę czasu trwała akcja pobierania krwi
z niego.Lekarz mówi ,że jest on drożny,ale musiał się przekręcić ,bo Maja rośnie i nie jest on już tak dobrze ułożony jak powinien-nie nadaje się absolutnie do zabiegów.
Natomiast zalecał aby go jeszcze nie usuwać bo może się przydać w innych celach.
Dopadło nas w domu jakieś choróbsko ,na razie to tylko katar i w Mai przypadku suchy kaszel,
ale miejmy nadzieję ,że szybko minie.
Aaa ,mamy zalecenie aby robić spirometrię u Mai bo za każdym razem okropnie kaszle przy pobieraniu krwi.
Lekarz być może obawia się grafta płucnego.
Przekażemy to naszej dr w Lublinie,to już za kilka dni.
A wiecie ,że 14 grudnia minie dwa lata od przeszczepu?
Każdego dnia dziękuję osobie ,która podarowała życie Mai i wierzę ,że kiedyś pokonamy nawet tego Grafta.
Kilka osób pytało mnie co Maja chciałaby dostać na Mikołaja za co dziękuję.
Uważam ,że dziecko cieszy się z każdego prezentu,który jest przeznaczony dla niego.
Gdybym miała tylko podpowiedzieć co lubi i czym się interesuje ,to są to klocki( zaczyna tworzyc różne budowle) chciała dostać drobne klocki-małe elementy lubi też różniaste masy plastyczne z których powstają przeróżniaste stworki. kleje brokatowe itp.
Jak każda dziewczynka lubi błyskotki i wszystko co kolorowe.
Dziękujemy za pamięć. :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)